W związku z tym, że w Tatrach ogłoszono lawinową 3, starałam się bardzo rozważnie wybrać cel wędrówki. Ostatecznie wybór padł na Grzesia w Tatrach Zachodnich i zdecydowanie stwierdzam, że to był strzał w dziesiątkę. Dolina Chochołowska po całonocnych opadach śniegu prezentowała się magicznie. Dookoła pięknie pokryte śnieżną pierzyną drzewa, śnieg skrzypiący pod nogami i ta cudowna cisza i spokój. Droga, która zawsze wydawała mi się okropnie nudna i mało atrakcyjna w tej pięknej scenerii wyglądała jak z bajki.
Niestety im wyżej wychodziliśmy tym warunki były coraz gorsze, na samym szczycie niewiele było widać, a zamiast pięknych widoków, na zdjęciach mam milion takich samych ośnieżonych choinek. Dobre i to :).
Dlaczego piszę o tym wypadzie? Bo to idealna opcja dla początkujących osób, które mają już za sobą letnie wędrówki w Tatrach i chciałyby postawić pierwsze kroki w zimowych warunkach. Jest to zasadniczo łatwy szlak, większość trasy prowadzi przez las a podejście nie jest bardzo wymagające, dlatego przy dobrych warunkach każdy powinien dać sobie radę.
![]() |
Klasyk górskich wędrówek. No dobra, tak naprawdę to jest główny powód dla którego tam chodzę... :) |
Ktoś może powiedzieć, że trochę wstyd chodzić po takich łatwych szlakach dla "januszy", mając już zdobyte o wiele bardziej wymagające szczyty... Nic bardziej mylnego! Przyznam, że już dawno nie wróciłam z gór tak bardzo zrelaksowana i naładowana pozytywną energią (co chyba widać po zdjęciach, bo na każdym mam mega wyszczerz :D). Nie każdy wejście na szczyt musi być byle tylko dalej, wyżej, trudniej... Bo ta cała relacja z górami nie ogranicza się do najwyższych wzniesień, nawet w takich dolinkach możesz poczuć że żyjesz.
A sobie obiecałam, że jeszcze tam wrócę. Bo zawsze się wraca, jeżeli raz zostawiło się serce w górach...