wtorek, 19 grudnia 2017

10 rzeczy, które zachwyciły mnie w Nepalu

Nepal - niewielkie państwo położone u stóp Himalajów, dostarczyło nam wielu niesamowitych wrażeń! W związku z tym, że spędziliśmy tam prawie miesiąc, mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby poznać tamtejszą kulturę i zwyczaje. Poniżej przedstawiam Wam 10 rzeczy, które najbardziej zapadły mi w pamięci i sprawiły, że jeszcze nie raz tam wrócę.

1. Góry
Czyli najważniejszy punkt programu, który co roku przyciąga do Nepalu tysiące turystów. Chyba każdy góromaniak marzy o wyjeździe do tego kraju właśnie ze względu na najwyższe i najpiękniejsze góry na świecie. Ama Dablam, Everest, Nuptse, Lhotse... Każdego dnia zachwycały nas swoim pięknem i dostojnością. Były tak blisko, prawie na wyciągnięcie ręki, a jednak cały czas dla nas niedostępne (jeszcze :D). To niesamowite uczucie zobaczyć na żywo miejsca do tej pory znane tylko z książek i relacji innych!

2. Wioski "pośrodku niczego"
Zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest żyć w miasteczku w samym sercu gór, gdzie nie dojeżdżają nawet żadne samochody, a jedyny "środek transportu" to Twoje własne nogi? No ewentualnie helikoptery, ale one przewożą tylko turystów - albo tych bogatych, których stać na taki lot nad Himalajami, albo tych, którzy naprawdę potrzebują pomocy. Bez internetu, ogrzewania, czasami nawet bez normalnego prysznica...
3.Lodge/jadalnie
Lodge czyli inaczej bazy noclegowe dla turystów. Głównym pomieszczeniem w takiej lodgy była jadalnia, to tam toczyło się życie większości gospodarstw i odbywały się wieczorne spotkania. Z łezką w oku wspominam tamte zimne wieczory i poranki, kiedy zmęczeni grzaliśmy się przy "kozie", planując kolejne dni wędrówki oraz rozmawiając i wymieniając się spostrzeżeniami z innymi turystami.
4. Kolory
Mnóstwo kolorowych chorągiewek powiewających na wietrze, buddyjskich świątyń, które nadawały uroku trasie i sprawiały, że nie była nudna (przy okazji genialnie wychodziły na zdjęciach!).

5. Szerpowie - prawdziwi bohaterowie 
To niesamowite, ale praktycznie w każdej wiosce w jakiej byliśmy spotykaliśmy ludzi, którzy byli na szczycie Everestu po kilka, a nawet kilkanaście razy! To, co dla nas jest ogromnym wyczynem, dla nich jest czymś naturalnym. Ot taka praca. Ryzykują swoje zdrowie i życie, aby tacy zwykli ludzie jak my, mogli tam wchodzić. Podobno za wyjście na Everest taki szerpa jest w stanie utrzymać swoją rodzinę przez rok. Mili, skromni, prawdziwi bohaterowie!
A pisząc już o szerpach, koniecznie muszę wspomnieć o...

6. Sherpa party! 
Tak, tak, w samym środku gór udało nam się nawet załapać na prawdziwą imprezę! Zostaliśmy zaproszeni na wieczorek kulturowy, zaczęło się zupełnie niewinnie - mieszkańcy ubrani w tradycyjne stroje zaprezentowali nam ich taniec i pieśń... I to by było na tyle z tego "kulturalnego" wieczorku :) Później dziewczyny przebrały się w normalne stroje, puściły nowoczesne, nepalskie hity oraz oczywiście poczęstowały lokalnym trunkiem :) Wszyscy dali się ponieść wesołym rytmom tej muzyki!

7. Środki transportu
A raczej ich niski standard, który na początku ogromnie mnie przerażał, ale sprawił, że ten wyjazd był przygodą życia! Śmieję się, że jeżeli przeżyłam lądowanie na najbardziej niebezpiecznym lotnisku na świecie, to przeżyję już wszystko :) To samo można powiedzieć o jeepach/autobusach, jadących bardzo wąskimi drogami, wzdłuż przepaści. O matko, jak ja się na początku bałam! Na każdym zakręcie miałam wrażenie, że zaraz wyjedzie nam z naprzeciwka drugi samochód i spadniemy w tą przepaść! Nie wiem, jak często zdarzają się tam wypadki, ale uwierzcie mi, że w porównaniu do nich, u nas w Polsce transport międzymiastowy to luksus.
Słynne lotnisko w Lukli. Krótki pas startowy, z jednej strony przepaść, z drugiej skała. Nie bez powodu mówi się, że w Nepalu mają najlepszych pilotów na świecie. 

8. Nepalskie dzieci
Słodkie małe brzdące, co chwilę spotykane na trasie, chętnie pozujące do zdjęć. Czasami zdarzało się, że same prosiły o zrobienie fotki, żeby później krzyczeć "chocolate, chocolate!". Spryciarze! :) Często specjalnie wybiegały z domów, żeby się z nami przywitać, przybić piątkę. Ujęły mnie tą swoją otwartością!

9. Jedzenie
Czym byłoby podróżowanie bez próbowania lokalnych przysmaków. Co prawda Nepal nie zachwycił mnie swoją kuchnią, ale znalazłam kilka perełek, chociażby nawet wywodząca się z Indii samosa (przekąska w postaci trójkątnego pierożka, smażonego na głębokim oleju) i masala tea (herbata z mlekiem z dodatkiem korzennych przypraw). Oczywiście obowiązkowo musieliśmy również spróbować pierożków momo, bardzo przypominających w smaku nasze polskie pierogi oraz popularnego dal bhatu (zestawu składającego się z ryżu, zupy z soczewicy oraz warzyw smażonych w przyprawie curry, zazwyczaj podawanych z takim cienkim chlebkiem), którego pod koniec wyprawy mieliśmy już serdecznie dość. Osobiście zachwyciły mnie również smażone spring rollsy.
Co ciekawe, najlepsze jedzenie można było dostać w miejscach, w których gdyby nie Jola, pewnie normalnie nie odważyłabym się jeść. A wystarczyło po prostu oddalić się trochę od turystycznej dzielnicy i pobłąkać się trochę po uliczkach, w poszukiwaniu knajpek gdzie jedzą lokalsi.
No i w końcu przyzwyczaiłam się do jedzenia ostrych rzeczy! Ogólnie cała kuchnia azjatycka słynie z dość mocno przyprawionych dań, więc chcąc nie chcąc, raczej nie miałam wyboru :)
Dal bhat.

Jedna z "restauracji" w której mieliśmy okazję jeść. Jedno pomieszczenie, a ten stół z tyłu to kuchnia, w której przygotowywano dania na oczach klientów.

10. Pogoda ducha i pozytywne podejście do życia
To, czego najbardziej brakuje mi teraz tutaj w Polsce. Wiecznie uśmiechnięci i pogodni ludzie, mimo trudnych warunków, w jakich przyszło im mieszkać. Niezwykle uprzejmi, spokojni, opanowani, trudno jest ich wyprowadzić z równowagi.
Usłyszałam kiedyś stwierdzenie, że gdyby każdy na naszym globie podróżował, świat byłby zdecydowanie piękniejszy... Zgadzam się z tym w stu procentach! Podróże uczą i kształcą, a właśnie od takich Nepalczyków moglibyśmy się nauczyć radości życia i pozytywnego myślenia.

A tu nasza radość spowodowana zdobyciem pierwszego 5-tysięcznika. Niesamowite uczucie! 

Ale jak to mówią - każdy blask ma swój cień. Pomimo, że piszę tutaj o Nepalu w samych superlatywach, wcale nie jest tam tak kolorowo. Bieda, brud, okropny pył unoszący się na ulicach, duża część Katmandu nadal nie została odbudowana po trzęsieniu ziemi... Przygnębiał mnie trochę ten widok. Widząc takie rzeczy, człowiek zaczyna doceniać to co ma...
Mimo wszystko - warto! Mam nadzieję, że zachęciłam Was chociaż trochę do odwiedzenia tego kraju, a jeśli macie jakieś pytania, bardzo chętnie na nie odpowiem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga

Instagram